Playing via Spotify Playing via YouTube
Skip to YouTube video

Loading player…

Scrobble from Spotify?

Connect your Spotify account to your Last.fm account and scrobble everything you listen to, from any Spotify app on any device or platform.

Connect to Spotify

Dismiss
May 17

Deerhoof

cancelled

At Klub RE

Don't want to see ads? Upgrade Now

This event was cancelled.

Date

Friday 17 May 2024 at 7:00pm

Location

Klub RE
Świętego Krzyża 4, Kraków, 31-027, Poland

Tel: +48-124 310 881

Web:

Show on map

Buy Tickets

Description

Green ZOO, Front Row Heroes, Distorted Animals i Klub RE zapraszają Was na koncert zespołu Deerhoof w ramach Green ZOO Festival 2024.
17.05.2024 // GODZ. 19:00 // Klub RE
Bilety na Going: 79 zł / 99 zł / 120 zł: https://goingapp.pl/wydarz.../green-zoo-deerhoof-us/maj-2024
💚 https://greenzoofestival.pl/ 💚
Zapraszamy taką czasówką:
19:00 - otwarcie bramy.
20:00 - występ zespołu Deerhoof.
💚💚💚

Deerhoof
Usiądź, a opowiemy Ci pewną historię. Patrzymy na stan świata i myślimy: "To będzie cud, jeśli przetrwamy". Ale cuda są tym, co ludzie robią jako najbardziej pomysłowy i nieprzewidywalny gatunek na planecie. “Miracle-Level” to mistyczny manifest zespołu Deerhoof poświęcony kreatywności i zaufaniu, będący odpowiedzią na sztuczny przemysł oszustwa, przymusu i nudy, z którym jesteśmy zmuszeni się zmagać.
Dziewiętnasty album Deerhoof jest również ich pierwszym, który został nagrany i zmiksowany w studiu nagraniowym. Nie dlatego, że znudziło im się ich anarchiczne brzmienie, ale dlatego, że chcieli otworzyć swoją sekretną strefę DIY komfortu na coś nowego i niewygodnego. Nasze badania nie wykazały wielu przykładów zespołu DIY czekającego 28 lat, aby powierzyć swoją płytę właściwemu producentowi. Jednak latem 2022 roku Deerhoof postanowił zaryzykować.
"Pozornie znikąd, otrzymałem cudowną możliwość wyprodukowania albumu Deerhoof" - mówi Mike Bridavsky, zupełnie nieznany zespołowi, dopóki założyciel Joyful Noise, Karl Hofstetter, nie zaproponował mu współpracy. "Dwa tygodnie w No Fun Club w Winnipeg, Manitoba. Zacząłem słuchać ich albumów i zdałem sobie sprawę: Nie mam, kurwa, pojęcia, jak zrobić płytę Deerhoof. Czy ktokolwiek by miał? Stworzyli katalog przemyślanych, dzikich i wyjątkowych płyt, z których każda różniła się od poprzedniej. Miałem zostać wprowadzony do kwitnącego kreatywnego organizmu, który pracował prawie wyłącznie ze sobą, z nieograniczoną kontrolą nad każdym blipem i bloopem. To była sesja, o której marzyłem przez całe moje zawodowe życie - i byłem przerażony".
Bridavsky zdał sobie sprawę, że musi zbudować zaufanie – zaufanie do tego, że będzie chronił ich jedyną w swoim rodzaju muzyczną osobowość. "Podczas mojej pierwszej rozmowy z Gregiem poczułem ulgę, że od razu nawiązaliśmy nić porozumienia. Ich największym zmartwieniem było zrezygnowanie z miesięcy obsesyjnego majsterkowania, które zwykle sprawiają, że ich albumy brzmią tak pięknie i szaleńczo. Powiedział mi: "Nie chcemy wpaść w naszą zwykłą maniakalną kontrolę nad materiałem. Stawiamy na minimalistyczną produkcję, która nie będzie nachalna dla słuchacza".
Nie było to też jedyne odstępstwo od ich standardowej procedury działania. Zespół przesłał Bridavsky'emu e-mailem muzykę, której słuchali w poszukiwaniu inspiracji do płyty: Rosalía, Meridian Brothers, Les Freres Michot, Ngola Ritmos, opery Mozarta. Zauważyli, że nic z tego nie było w języku angielskim. Satomi zdecydowała, że chciałaby porzucić język "światowego policjanta" i napisać teksty “Miracle-Level” w całości w swoim ojczystym języku.
Po miesiącach szlifowania swoich demówek do Deerhoofowskich samorodków melodycznego, harmonicznego i rytmicznego złota, Deerhoof spędził ostatni tydzień przed nagraniem w sali prób niedaleko domu Johna w Minneapolis. Tam, tuż przed swoimi 42. urodzinami Bridavsky po raz pierwszy spotkał się z zespołem twarzą w twarz. "Usiedli ze mną i wykonali cały album od początku do końca. Wiedziałem, że mamy właśnie nagrać niesamowitą płytę. Wróciliśmy do Johna, który przygotował najwspanialszą świeżo upieczoną pizzę i szarlotkę, a następnie wykonane a capella zostało "Happy Birthday". Nawet nie dotarliśmy jeszcze do studia, a już była to jedna z najlepszych sesji, w jakich kiedykolwiek brałem udział".
Przybywając do Winnipeg następnego dnia, Deerhoof wybrał perkusję i wzmacniacze z kolekcji studia, Satomi wybrała pokój, w którym najbardziej podobało jej się brzmienie jej głosu, a Greg wybrał jeden z trzech fortepianów ze studia, który jego zdaniem najlepiej nadawał się do fortepianowych ballad na albumie.1 Pięć dni później zakończyli nagrywanie “Miracle-Level” dzień przed planowanym terminem.2 Nadszedł fatalny moment na miksowanie. "Osiągnęliśmy poziom wzajemnego zaufania, w którym zespół czuł się komfortowo, gdy miksowałem sam. Odprawiałem ich, a gdy czułem, że miks jest gotowy, wezwałem ich z powrotem do pokoju kontrolnego, by posłuchali. Nigdy nie zapomnę wyrazu ekscytacji i zadowolenia na twarzach muzyków. Satomi, Ed, John i Greg spróbowali czegoś innego na tej płycie, a rezultatem jest Deerhoof w ich najbardziej oszczędnym i wrażliwym wydaniu".
Nagranie, z którym wyszli pod koniec tych dwóch tygodni, jest często nieoczekiwanie sotto voce, to termin dramatyczny odnoszący się do akcentu osiągniętego przez obniżenie głosu. “Miracle-Level” to awangardowy, antyfaszystowski karnawał, którego pikantne niespodzianki szeptane są na ucho przy blasku świec. Usiądź, pozwól mi opowiedzieć ci historię celebrującą nieskończone małe cuda istnienia... cuda, które spontanicznie pojawiają się, gdy nie rozprasza nas plemienność i manipulacja naszych napędzanych pędem do zagłady mistrzów... cuda, których sztuczna inteligencja nigdy nie powieli. Deerhoof przemawiają tajnym kodem, w którym jest mnóstwo niespodzianek, gatunek muzyczny nie istnieje, a magia zawsze na nas czeka.

1 Wybrał tanie pianino ze specjalnym filcowym wyciszeniem.
2 Ten zespół, tak przyzwyczajony do swoich małych domowych konfiguracji nagraniowych, nie mógł oprzeć się poświęceniu całego dnia na unikalną wizję Johna dotyczącą brzmienia gitary. Jak wyjaśnia Bridavsky: "Ten pozornie przesadnie skomplikowany setup, który okazał się być definiującym brzmienie płyty, obejmował Johna i Eda grających na gitarach semi-hollow body w odizolowanym pomieszczeniu, z każdą gitarą podzieloną na trzy oddzielne sygnały: jeden przez ich pedały do wzmacniacza; jeden z dedykowanego mikrofonu skierowanego na gitarę, biegnący do drugiego wzmacniacza i jeden, który sumował bezpośrednie wyjścia obu gitar do piątego, mocno zniekształconego wzmacniacza, który łączył oba sygnały gitarowe".

EN:
Deerhoof
Sit down, let me tell you a story. We look at the state of the world and think, “It’ll be a miracle if we survive.” But miracles are what humans do as our planet’s most inventive and unpredictable species. Miracle-Level is Deerhoof’s mystical manifesto on creativity and trust, its answer to the artificial industries of deception, coercion, and boredom we’re forced to put up with.
Deerhoof’s 19th album is also their first to be recorded and mixed in a recording studio. Not because they had tired of their anarchic sound, but because they wanted to open their secretive DIY comfort zone up to something new and uncomfortable. Our research has not turned up many examples of a DIY band waiting 28 years to entrust their record to a proper producer. But in summer 2022 Deerhoof decided to take a chance.
“Seemingly out of nowhere, I was presented with a miracle-level opportunity to produce Deerhoof,” says Mike Bridavsky, a total stranger to the band until Joyful Noise founder Karl Hofstetter suggested him. “Two consecutive weeks at No Fun Club in Winnipeg, Manitoba. I began listening through their albums and realized: I have no fucking idea how to make a Deerhoof record. Did anyone? They’d assembled a catalog of thoughtful, wild, and unique records, each different from the one before. I was about to be inserted into a thriving creative organism that’s worked almost exclusively with each other, with unlimited control of every blip and bleep. This was the session I’d been dreaming of for my whole professional life—and I was terrified.”
Bridavsky realized he had to build trust—trust that he would safeguard their one-of-a-kind musical personality. “In my first call with Greg, I was relieved that we had an instant rapport. Their biggest concern was dispensing with the months of obsessive tinkering that usually make their albums sound so beautiful and insane. He told me, ‘We don’t want to do our usual aggro control-freak thing. We’re going for bare-minimum production that doesn’t push the listener around.’”
Nor was this to be the only departure from standard operating procedure. The band emailed Bridavsky the music they’d been listening to for inspiration: Rosalía, Meridian Brothers, Les Freres Michot, Ngola Ritmos, Mozart opera. It occurred to them that none of this was in English. Satomi decided that she’d like to forsake the language of “the world’s policeman” and write Miracle-Level’s lyrics entirely in her native tongue.
After months of paring their demos down to Deerhoofian nuggets of melodic, harmonic, and rhythmic gold, Deerhoof spent their final pre-recording week in a rehearsal room near John’s house in Minneapolis. There, just before Bridavsky’s 42nd birthday, Bridavsky met the band face to face for the first time. “They sat me down and performed the entire album from beginning to end. I knew we were about to make an amazing record. We went back to John’s where he prepared the most delightful fresh-baked pizza and apple pie followed by an a capella rendition of ‘Happy Birthday’. We hadn’t even made it to the studio yet, and this was already one of the best sessions I’d ever been a part of.”
Arriving in Winnipeg the next day, Deerhoof picked out drums and amps from the studio’s collection, Satomi chose the room where she most liked the sound of her voice, and Greg selected which of the studio’s three pianos he preferred for the album’s piano ballads.1 Five days later, they had finished tracking Miracle-Level a day ahead of schedule.2 The fateful moment for mixing had arrived. “We’d reached a level of mutual trust where the band was comfortable with me mixing alone. I’d send them away and when I felt a mix was ready, I’d call them back into the control room to listen. The look of excitement and accomplishment on everyone’s faces is something I’ll never forget. Satomi, Ed, John and Greg tried something different on this record, and the result is Deerhoof at their most sparse and vulnerable.”
The record they walked out with at the end of two weeks is often unexpectedly sotto voce, a drama term referring to emphasis attained by lowering one’s voice. Miracle-Level is an avant-garde, anti-fascist carnival, its spicy surprises whispered conspiratorially, and lit by candlelight. Sit down, let me tell you a story celebrating the infinite small wonders of existence…the miracles that spontaneously present themselves when we’re not distracted by the tribalism and manipulation of our death-driven masters…the miracles that Artificial Intelligence will never replicate. Deerhoof speak in a secret code in which hooks abound, genre is nonexistent, and magic ever awaits us.

1He liked the cheap upright with the special felt mute.
2This band so used to their tiny home-recording setups could not resist lavishing an entire day on John’s unique vision for the guitar sound. Explains Bridavsky, “This seemingly overcomplicated setup, which turned out to be the defining sound of the record, involved John and Ed playing semi-hollow body guitars in an isolated room, with each guitar split into three separate signals: one through their pedals into an amplifier; one from dedicated microphone pointed at the guitar, run into a second amplifier, and one that summed both of the guitars’ direct outputs into a fifth, highly distorted amplifier that combined both guitar signals.”

Line-up (1)

Don't want to see ads? Upgrade Now

6 went

6 interested

Shoutbox

Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page

Don't want to see ads? Upgrade Now

API Calls